poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Witam wszystkich,

Po ostatnim spotkaniu pojawił się u mnie pewien niepokój o swoje dziecko, związany właśnie z atopią.
Syn ma 8 lat, z atopią "walczymy" od urodzenia. Po siedmiu latach obserwacji, po testach alergicznych wiem na pewno, że zmiany na skórze dziecka pojawiają się tylko po zjedzeniu białka jajka kurzego, ewentualnie produktów z konserwantami. Nabiał też chyba nie jest wskazany, ale jeżeli powoduje reakcje alergiczne, to bardziej ze strony układu oddechowego.
No i właśnie generalnie my mamy spokój, syn ma spokój, nic ze skórą nie dzieje się złego jeżeli nie je produktów z jajkiem (białko). Czasami na coś mu pozwolimy - jajka uwielbia niestety. I wtedy pojawiają się zmiany pod kolanami i ostatnio w zgięciach łokcia. Na szczęście szybko z tym radzimy sobie i  jest ok.
Byłam przekonana, że zmiany skórne w atopii spowodowane są tylko i wyłącznie nie przestrzeganiem diety. Z obserwacji wiem, że u moich dzieci alergeny wziewne nie powodują zmian skórnych, ale wpływają na częste infekcje górnych dróg układu oddechowego.
Miałam nadzieję, że w przyszłości syn będzie musiała uważać na dietę, a wtedy zmiany skórne, nie będą mu dokuczały.
Słuchając na spotkaniu osób dorosłych zmagających się z atopią doszłam do wniosku, że syn jednak nie będzie miał tak łatwo, że są okresy w rozwoju młodego człowieka, w których ta choroba zaostrza się.
         Teraz w sumie nie możemy narzekać. W miarę upływu czasu poznałam sposoby radzenia sobie z alergicznymi problemami moich dzieci. Mam rozsądnego lekarza rodzinnego, który nie leczy wszystkich infekcji antybiotykami, udało nam się trafić na dobrego dermatologa, który nie szaleje z przepisywaniem lekarstw.
Jednak wszystko wymagało z naszej strony (rodziców) wiele zachodu, dokształcania się, a przede wszystkim rozmów, podpytywania się innych rodziców, wyciągania wniosków i działania.Dużo czasu spędziłam na przeszukiwaniu rozmów innych rodziców z tymi samymi problemami.
Do lekarza często zgłaszaliśmy się już z konkretnym pytaniem lub prośbą o konkretne badania. Zrezygnowałam z pracy zawodowej na dłuższy czas, nie było mozliwości zostawienia dzieci na cały dzień w przedszkolu z normalną dietą i  z dywanami pełnymi kurzu i roztoczy (doswiadczenia z przestrzeganiem diety i przedszkolami zostawię do rozwinięcia na inną okazję).

Jestem przekonana, że najważniejsze jest współdziałanie i korzystanie z doświadczeń innych  rodziców, którzy przeszli już niejedno. "Warto rozmawiać"
Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. Cześć Ula! Bardzo się cieszę, że tu napisałaś. Mam nadzieję, że Twój niepokój niedługo ustąpi miejsca sile do zmagania się z chorobą. Twój syn ma szczęście - uczy się radzić sobie z AZS z pomocą rodzica/rodziców. Zaostrzenie nie dopadło go, kiedy był sam w obcym kraju, nikt nie szoruje mu ciemnych plam na skórze pumeksem - że pozwolę sobie nawiązać do doświadczeń naszych, już nie do końca dzieci.
    W dorosłe życie wejdzie z pewną wiedzą o tej chorobie - coś, czego ja nie miałam kiedy zaatakowało mnie azs. Możesz go wiele nauczyć i wpoić sporo zdrowych nawyków. I nikt nie powiedział, że jemu choroba będzie za kilkanaście lat dokuczać tak samo jak nam. Trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń